Przygoda w zdobywanie najwyższych polskich szczytów trwa. W dniach 16-17 listopada wybrałem się do Wrocławia. Cel sobotni wieczorny wypoczynek we wrocławskich PUB-ach i w niedzielę zdobycie czwartego szczytu Korony Gór Polskich - Ślęży.
Oczywiście wszystko udało się zrealizować. Szczyt związany z pradawnymi wierzeniami i kultem boga Słońca zdobyłem od Przełęczy Tąpadła. Z parkingu ruszyłem niebieskim szlakiem. Pokazywał on że Ślężę powinno się zdobyć w około 2 godziny. Poszło dużo szybciej. Na szczycie zameldowałem się po godzinie i 10 minutach. Drugi z najniższych szczytów Korony Gór Polskich zaskoczył mnie małymi elementami wspinaczki. Miejscami wąskie kamieniste ścieżki. Wszyściutko wkomponowane w jesienny żółto - czerwony las - super klimat. Idąc niebieskim szlakiem po drodze zdobywa się się szczyt Kazalnica 534 m n.p.m.
Na górze - wierzy widokowej strasznie wiało i troszkę przemarzłem. Dobra herbata i flaki w Domu Turysty na szczycie góry. Na szczycie podziwiać można kościół Nawiedzenia NMP, krzyż milenijny, 136 metrowa wieża telekomunikacyjna. Szybkie fotki przy zdjęciu "Niedźwiedzia" rzeźby datowanej na 700-400 lat p.n.e. W masywie Ślęży znaleźć można kilka takich dzieł sztuki. Wszystkie związane są z pradawnym kultem bogów Słońca i Księżyca.
Powrót szlakiem żółtym. Szeroką drogą przez piękny las. Powrót trwał ok. 40 minut.
Górska przygoda trwa dalej. Jeszcze dużo przede mną. Kolejne szczyty chyba dopiero na wiosnę. Zimą jakoś nie widzę się spacerującego w trudnym terenie w śniegu i mrozie....chociaż...może...się zobaczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz